POLSKA - CZARNOGÓRA. Przemysław Tytoń: Te ręce zatrzymają czarnogórę! WYWIAD

2012-09-07 14:23

Przemysław Tytoń (25 l.) nie dał plamy na EURO 2012, czego nie można powiedzieć o większości reprezentantów Polski. Teraz gwiazdor PSV Eindhoven jako numer jeden w polskiej bramce rozpocznie eliminacje do MŚ 2014. Rękami, którymi obronił karnego w meczu z Grecją (1:1), będzie się starał zatrzymać Czarnogórę.

"Super Express": - Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę podczas meczu z Czarnogórą? Na ich indywidualności?

Przemysław Tytoń: - Trzeba patrzeć przede wszystkim na piłkę (śmiech). Kiedy oni będą w jej posiadaniu, to naszym zadaniem będzie zabezpieczenie za wszelką cenę dostępu do własnej bramki. OK, mają wiele indywidualności, ale uważam, że możemy im się przeciwstawić. Grałem na boisku w Podgoricy i murawa nie powalała na kolana. Miałem jednak powody do radości, bo moje PSV wygrało z Zetą Golubovci w Lidze Europejskiej 5:0.

- W ataku Czarnogóry grają dwie gwiazdy - Vucinić z Juventusu i Jovetić z Fiorentiny...

- Czarnogóra to solidna drużyna, która ma w składzie zawodników potrafiących w pojedynkę rozstrzygnąć losy meczu. Ale to nie jest tak, że oni są świetni, a my nie potrafimy grać w piłkę. Powinniśmy przede wszystkim być bardziej zorganizowani i zostawić więcej serca na boisku niż oni.

- Bylibyście zadowoleni z remisu?

- Od remisu to się zaczyna spotkanie. Zobaczymy, jak ten mecz się nam ułoży. Jeśli będziemy mieli dużo sytuacji, to remis pewnie nas nie zadowoli.

- Czujesz presję przed pierwszym meczem eliminacji? Pod nieobecność Wojtka Szczęsnego to ty masz być bramkarzem numer jeden.

- Nie ma Wojtka, ale nie wiadomo, kto jest pierwszym bramkarzem. Ja mogę teraz czarować i mówić nie wiadomo co, a i tak decyzję podejmie selekcjoner. A co do presji - nie odczuwam jej. W klubie również gram przeciwko świetnym napastnikom. Poza tym kilka meczów w reprezentacji już rozegrałem, debiutantem nie jestem.

- Jako jeden z nielicznych kadrowiczów po EURO 2012 mogłeś czuć się wygrany. Miałeś poczucie, że miejsce w bramce należy ci się z urzędu?

- To, co ja czuję, jest nieważne. Życie ułożyło mi się nieźle, ale medalu przecież nie zdobyłem. Nie mam prawa uważać, że jestem najważniejszy w tej kadrze. Eliminacje pokażą, kto zasługuje na miejsce w bramce.

- To inaczej: czy dzięki obronionemu karnemu w meczu z Grecją awansowałeś w reprezentacyjnej hierarchii?

- Nie. Na pewno przez kibiców zostałem doceniony, ale w drużynie mój status się nie zmienił. Dla mnie ważniejsze jest to, jak się prezentuję, a nie nazwisko, które mam nadrukowane na plecach. Mam jednak nadzieję, że cały czas będę tak dobrze odbierany przed kibiców.

Najnowsze