Luis Kasmirski, Atletico Madryt

i

Autor: archiwum se.pl Luis Kasmirski, Atletico Madryt

Atletico - Chelsea. Filipe Luis Kasmirski: Wygraną w Lidze Mistrzów zadedykuję Polakom! [WYWIAD]

2014-04-22 17:49

Atletico Madryt to największa sensacja tego sezonu. Podopieczni Diego Simeone wyrzucili z Champions League Barcelonę, a w lidze są liderem. Jednym z najlepszych piłkarzy klubu jest Filipe Luis Kasmirski (29 l.), Brazylijczyk polskiego pochodzenia. Przed najważniejszymi meczami obrońca Atletico, którego przodkowie pochodzą z okolic Kalisza, udzielił nam ekskluzywnego wywiadu.

"Super Express": - W półfinale Ligi Mistrzów los skojarzył was z Chelsea. To dobrze?

Filipe Luis Kasmirski: - Przed losowaniem miałem tylko jedno życzenie - uniknąć Realu Madryt. Graliśmy już z nimi w tym sezonie, ten klub nam nie leży. Poza Realem było mi obojętne, na kogo trafimy.

- Kto jest faworytem: Chelsea czy Atletico?

- Chelsea, bo dwa lata temu wygrała Ligę Mistrzów, a rok temu Ligę Europejską. No i mają trenera geniusza.

Robert Lewandowski bez koszulki! Co za klata!

- A jak wytłumaczysz fenomen Atletico?

- Nie mamy ani Ronaldo, ani Messiego, ani Neymara. Ale mamy ZESPÓŁ. Zespół, który biega, walczy. Koke w meczu z Barcą przebiegł ponad 12 km, prawie dwa razy więcej niż Messi. Czasem mam wrażenie, że jako drużyna jesteśmy niepokonani. Nie gramy tak jak chcemy, gramy tak jak chce nasz trener. Simeone ma wszystko, aby stać się drugim Mourinho. Coraz częściej dostaję SMS-y od innych piłkarzy, że mi zazdroszczą, bo też chcieliby pracować z Simeone.

- Jaki on jest, tak od kulis?

- W szatni, po meczu, raczej spokojny, choć i wkurzyć się potrafi. Jest "chory na piłkę", fanatyk. W samolocie, gdy wracamy z wyjazdu, od razu odpala laptopa i ogląda fragmenty spotkań najbliższego rywala. Potrafi nas przygotować i taktycznie, i mentalnie. Na przykład niedawno, gdy graliśmy w Bilbao, zorganizował spotkanie z Ireną Ville, dziennikarką i paraolimpijką, która w 1991 roku, jako 12-letnie dziecko, przeżyła zamach zorganizowany przez ETA. Straciła obie nogi i trzy palce u ręki. A dawno nie spotkałem tak pozytywnie nastawionej do życia osoby. To mnie bardzo dużo nauczyło.

- Jak wiadomo, masz polskie pochodzenie. Chciałbyś coś przekazać polskim kibicom?

- Tak. Apeluję, aby Polacy trzymali kciuki za Atletico. Jeśli uda się wygrać Ligę Mistrzów, to zwycięstwo zadedykuję również Polakom. Rodzina Kasmirskich kultywuje polskie tradycje jak tylko może. Kiedy byłem w Poznaniu, jako piłkarz Deportivo, kupiłem dużo pamiątek, które znajdują się na honorowym miejscu w naszym domu w Brazylii. Wszystko, co z Polski, moja rodzina traktuje jak relikwię. Włącznie z egzemplarzami "Super Expressu", w którym opisaliście naszą historię.

- A jak na co dzień twoi bliscy dbają o polskie tradycje?

- Niedaleko miejscowości, gdzie mieszkają moi rodzice i dziadkowe, jest polski kościół. Moja rodzina często tam bywa, zresztą ja też, gdy jestem w domu. Lubimy też spacerować po miejscowym polskim cmentarzu. Czytamy polskie nazwiska na grobach, zastanawiamy się, kim byli ci ludzie. W Kurytybie było i jest wiele polskich śladów.

- Twoi dziadkowie wciąż mówią po polsku. A ty?

- Ja znam tylko jedno polskie słowo - "babcia" (śmiech).

- Ze względu na historię rodziny mogłeś grać dla Brazylii, Włoch, Hiszpanii lub Polski. Nie żałujesz, że postawiłeś na Brazylię? Zaliczyłeś w niej tylko kilka występów.

- Nie żałuję. Urodziłem się w Brazylii i tylko dla tego kraju chciałem grać. Nie znając języka, w polskiej kadrze czułbym się wyobcowany. Ale i tak… często grałem polską reprezentacją.

- Jak to?!

- Kiedyś lubiłem grę FIFA. I zawsze do gry wybierałem reprezentację Polski, z którą odnosiłem bardzo dobre wyniki. Tego samego życzę waszej kadrze w rzeczywistym świecie.

Najnowsze