Patrick Barclay

i

Autor: archiwum se.pl

BARCELONA vs. REAL MADRYT. Patrick Barclay, biograf JOSE MOURINHO: Jak GUARDIOLA chce być lepszy, niech przyjdzie DO LEGII

2012-04-21 14:12

Wraz z początkiem kwietnia w polskich księgarniach pojawiła się biografia Jose Mourinho "Anatomia zwycięzcy". Z jej autorem Patrickiem Barclayem rozmawiamy o "The Special One", Alexie Fergusonie, Pepie Guardioli i Euro 2012.

Czy po tej książce możemy powiedzieć, że wszystko o Mourinho zostało już powiedziane?

Nie, jego historia będzie się rozwijać jeszcze przez wiele lat. To ekscytujące, ile może nas spotkać z jego strony. Nawet następne 6 tygodni będą dobrym materiałem do napisania czegoś. Żyjemy przecież w czasach opery mydlanej pod tytułem "Gran Derbi, Real - Barcelona". Nikt z nas chyba nie wierzy, że do finalu awansuje Cheslea lub Bayern. A do opisywania będzie znacznie więcej.... Np. okres, w którym Mourinho przejmie reprezentację Portugalii, co niewątpliwie kiedyś nadejdzie. Myślę, że wtedy ten kraj osiagnie największe sukcesy w historii.  Wyobraźmy sobie taki obrazek: Mourinho stoi z pucharem i trzyma go razem z Cristiano Ronaldo...

Mourinho wytrzyma na takim stanowisku, bez adrenaliny co tydzień w kolejkach ligowych?

To go będzie denerwowało, ale prowadzenie kadry to dla niego odległe plany, więc na razie nie przejmuje się tym.

Pytałem o to, czy nie ma już nic do napisania o The Special One, ponieważ zastanawiam się, czy nie zostawił Pan dla siebie jakichś ciekawostek, które nie znalazły miejsca w książce.

Nic nie zostawiłem dla siebie, ale faktem jest, że nie chciałem pisać za wielu rzeczy związanych z jego życiem prywatnym. Oczywiście - to pociągające, by poznać jego sekrety, czy historię życia. Ale opisałem np. to, że wychował się w bogatej rodzinie. Jego dziadek był właścicielem fabryki, która sprzedawała sardynki i "Mou" nigdy nie poznał, co to bieda. Ale ja jako pisarz jestem zainteresowany tym, co mój bohater robi zawodowo.

Jeden z rozdziałów książki "Anatomia zwycięzcy" zakończył Pan słowami "jego wojny z sędziami i prowokacje nie czynią go złym człowiekiem". W takim razie, jaki on jest naprawdę?

Wojenki z sędziami i prowokowanie rywali to jego praca. Mourinho nie traktuje tego tak dosłownie. Nie chce nikogo zrazić czy sprawić komuś przykrości - to na pewno.

Pisząc książkę, nie znał go Pan. To pomogło?

Bez wątpienia. Nie lubię mieć cenzora nad sobą, a Mourinho na pewno próbowałby ingerować w moją pracę. Jeśli byłby moim przyjacielem czy chociażby dobrym znajomym, nie potrafiłbym napisać wszystkiego tak szczerze, jak to - mam nadzieję - zrobiłem. Trudno pisałoby mi się na przykład, że jest kłamcą. Oczywiście tylko w tym futbolowym życiu.

Czyli rola ghostwritera nie jest dla Pana?

Jestem dziennikarzem, niezależnym. Ale jasne, że jeśli przyjdzie do mnie Wayne Rooney i będzie chciał, bym napisał za niego autobiografię i zapłaci mi za to 5 milionów złotych, to naturalnie ją napiszę. Pytanie tylko, czy byłaby to dobra książka. Czytałem autobiografię sir Alexa Fergusona, nie pisaną oczywiście bezpośrdenio przez niego, ale "nadzorowaną" przez Szkota. Szczerze? Nie powaliła mnie, bo wiedziałem, że jest podkolorowana.

 

O Alexie Fergusonie również sam napisał Pan książkę. Da się porównać Mourinho do szkoleniowca Manchesteru United?

Można ich porównywać przez wiele godzin. Obaj są wielkimi manipulatorami. Kochają gierki i chętnie wciągają w nie innych. Lubią strategię  "wszyscy są przeciwko nam". Gdy Mourinho był w Chelsea, wszędzie opowiadał, że świat marzy o jego upadku, a telewizja Sky Sports uwzięła się na Chelsea i nie potrafi rzetelnie ocenić pracy, jaką wykonał od czasu przyjścia z Porto.

To przypomina sytuację Fergusona, który przez lata obrażał się na BBC.

No właśnie. Ferguson zaczął bawić się w manipulowanie już w Aberdeen, a w Manchesterze udoskonalił tę sztukę. To bardzo Makiawelistyczne podejście. Obaj są jednak bardzo zaprzyjaźnieni, między sobą nigdy nie grają. Znasz historię z winami?

Pewnie. Mourinho poczęstował Fergusona po jednym z meczów portugalskim winem, które nie zasmakowało trenerowi United.

Haha, to był oczywiście żart. Takie dowcipy na łamach prasy możemy znaleźć, ale nigdy nie są to gierki z jakimiś oznakami wrogości. Nawiasem mówiąc: Ferguson bardzo lubi francuskie wina... i tylko je pija.

Mourinho byłby najlepszym następcą Fergusona w Manchesterze United?

Jak mówi Ferguson, teraz nadchodzi squeaky bum time (luźne tłumaczenie: emocjonująca końcówka sezonu - przyp. łs.). W Anglii może wiele się wydarzyć. Wiadomo, że jedną z ambicji Mourinho jest przejęcie United, ale to może się nigdy nie wydarzyć właśnie przez końcówkę tego sezonu. Jeśli tytuł Mistrza Anglii nie trafi do Manchesteru City, to szejkowie wyrzucą pewnie Roberto Manciniego i zrobią wszystko, by ściągnąć do siebie "Mou". A z niebieskiej strony Manchesteru na czerwoną nie przechodzi się zbyt łatwo...

Ferguson pracował kiedyś w Aberdeen, ale większość czasu spędził w Manchesterze. Tak jak Guardiola w Barcelonie. To, że Mourinho pracował w wielu klubach i z nimi odnosił sukcesy sprawia, że jest od nich lepszy?

Zdecydowanie. Mourinho jest gwarantem sukcesu. Wszędzie, gdzie się pojawia podnosi drużyny na wyższy poziom. Jest bezsprzecznie najlepszym trenerem na świecie. Gdy Ferguson był w jego wieku, w Anglii wątpiliśmy w umiejętności kłótliwego Szkota. A u Mourinho od razu wszystko działa bez zarzutu. Z kolei Guardiola przeżywa szczególny czas, ale pracuje w specjalnych warunkach i nigdy nie zasmakował pracy w innym klubie - może kiedyś przyjdzie trenować np. Legię Warszawa i się przekonamy, ile jest warty. W tej chwili jednak nie możemy porównywać jego zdolności do tego, co potrafi Mourinho. Portugalczyk w piłce klubowej ma znacznie lepszą pozycję, bo się po prostu sprawdził na wielu frontach.

Myśli Pan, że opuści Real bez wygrania tam Ligi Mistrzów?

Tak sądzę, jego ciągnie do Anglii. Ja to wiem, on to wie i wszyscy to wiedzą. Premier League to miejsce stworzone dla niego.

Pisząc książkę "Anatomia zwycięzcy", rozmawial Pan z wieloma ludźmi, którzy kiedyś pracowali lub znali się z Mourinho. Który z nich pomógł Panu najbardziej?

Trzech z nich było wyjątkowo ważnych. Dwóch związanych z wielką piłką i jeden z jej peryferii.

No to po kolei...

Przede wszystkim sir Bobby Robson. Miałem szczęście, że zacząłem pracę nad tą książką 6 lat temu, gdy jeszcze żył. Jest ekstremalnie elokwentny. Pomógł mi i przede wszystkim Mourinho.

To on stworzył Mourinho, jakiego znamy dziś?

Tak, to on dał mu szansę. Wywindował go na poziom, z którego później jeszcze się odbił. Jose był dla Robsona nie tylko tłumaczem języka, był także - a może i przede wszystkim - tłumaczem filozofii futbolu w rozumieniu Robsona.

A Luis van Gaal?

Tak, jego traktuję niemal na równi z Robsonem. U jego boku także wiele zyskał nasz "The Special One". Ale tutaj trzeba wspomnieć ciekawostkę: mało kto wie, że Holender wykorzystywał Mourinho także np. do odpisywania na listy fanów. To naturalnie tylko część jego obowiązków. Mourinho u van Gaala prowadził treningi pierwszej drużyny, a czasem nawet grał z piłkarzami podstawowego składu, gdy brakowało zawodników na treningu. Kto wie, może w jednym z takich treningowych meczów Guardiola, wtedy gwiazda Katalończyków, kopnął "Mou' i tak zaczęła sie ich niechęć do siebie.

Został nam trzeci tajemniczy świadek powstawania legendy Jose Mourinho.

Kiedyś poleciałem do Lizbony, by pisać o meczu Newcastle United ze Sportingiem. Gdy trafiłem do hotelu, recepcjonista ucieszył się, że jestem z Anglii. "Jesteś z drugiej ojczyzny Jose" - wytłumaczył mi, więc zapytalem go, czy zna osobiście Mourinho. Okazalo się, że recepcjonista nie, ale inny pracownik hotelu owszem. Był to młody chłopak, ledwo po "20". Andre Chin, chyba miał matkę lub ojca z Azji. Andre trenował kiedyś pod okiem Mourinhho w jego rodzinnym mieście Setubal. Opowiedział mi, jak Jose zachęcał dzieci do nauki, jak odwiedzał ich wieczorami w weekendy, by sprawdzić, czy nie piją alkoholu. To pomogło mi zrozumieć, jakim jest profesjonalistą.

Jak zareagował Mourinho, gdy przeczytał tę książkę?

To było po jednym z treningów Interu Mediolan. Podszedłem do niego z egzemplarzem w wersji portugalskiej, ale on już miał taki i nie narzekał. To dobrze dla wydawnictwa, bo sprzedało jeden egzemplarz więcej... Sam napisałby książkę o sobie inaczej. Może ją zresztą kiedyś napisze, ale na pewno nie był na mnie obrażony. Później, gdy pisałem biografię Fergusona, Mourinho udzielił mi kilku wypowiedzi do tej pozycji.

Chciałby Pan zobaczyć film na podstawie "Anatomii zwycięzcy"?

Byłoby super. Problem jednak w tym, że nie wiadomo, kto mógłby go zagrać.

Żona Mourinho twierdzi, że George Clooney byłby idealny...

Haha... nie jestem pewny, czy to dobry pomysł. Twarz mają podobną, ale wzrost się nie zgadza. Na pewno gdybym to ja przeprowadzał casting, to musiałby przyjść ktoś "eye-catching". Mourinho jest przystojny i to też mu pomogło.

Jest Pan fanem Dundee FC, chciałby Pan zobaczyc Mourinho na ławce tego klubu?

Hm... nie. Mamy super menadżera Barry'ego Smitha, który jest niesmiertelny i nietykalny.

Na twitterze przed naszym wywiadem napisał Pan, że przyjeżdża do Warszawy promować książkę i obejrzeć miasto, które będzie gospodarzem Euro 2012. Co udało się zobaczyć?

Znam dosyć dobrze Polskę. Kiedyś przecież często trafialiśmy na siebie w grupach eliminacyjnych do różnych turniejów, a ja zajmuję się także reprezentacją Anglii, więc sporo widziałem wcześniej. Myślę, że jesteście gotowi - lubię warszawską Starówkę i Wasze miasta.

Czyli żaluje Pan, że Anglia na Euro 2012 zagra na Ukrainie?

Mam nadzieję, że moi pracodawcy nie wyślą mnie na Ukrainę, nie chcę tam jechać. Za dużo tam problemów z biedą, politykami i tak dalej. Fajnie będzie zająć się Irlandyczkami, którzy grają w Polsce.

Jak daleko zajdzie polska reprezentacja?

Tego nie wiem, ale któryś z gospodarzy pewnie wyjdzie z grupy.

Rozmawiał Łukasz Sawala

Najnowsze