Jan Urban

i

Autor: archiwum se.pl Jan Urban

Jan Urban : Gdyby ITI nadal rządziło Legią, to pewnie zostałbym w klubie

2014-02-07 13:05

- Legia to, po reprezentacji, najbardziej prestiżowe miejsce pracy dla trenera w tym kraju. I niech nikt nie czaruje, że tak nie jest, że by tu nie przyszedł. Dlatego mimo, że znam powiedzenie o wchodzeniu do tej samej rzeki, to gdybym jeszcze kiedyś dostał propozycję pracy w tym klubie, to zgodziłbym sie od razu - twierdzi były trener drużyny z Łazienkowskiej Jan Urban (53 l.).

Super Express: - Minął panu już kac po zwolnieniu z Legii?

Jan Urban: - Byłem strasznie zaskoczony całą sytuacją. Cóż, tak zdecydował właściciciel klubu, bo już wtedy prezes Leśnodorski wiedział że przejmie Legię. Mnie pozostało tylko tę decyzję zaakceptować. Czy to był dobry ruch? Czas pokaże.

- Nie brak głosów, że zwolnili pana piłkarze przez swoją słabą grę w Lidze Europejskiej. Ma pan żal do drużyny, że ten najważniejszy, pucharowy egzamin zawaliła?

- Wręcz przeciwnie! Do końca czułem, że gramy razem, że zawodnicy murem stoją za sztabem szkoleniowym. Tomek Brzyski powiedział mi kiedyś, że przez cały rok w Polonii rozegrał mniej spotkań, niż przez trzy miesiące w Legii. Jestem pełen uznania dla chłopaków, że mimo takiej intensywności spotkań , mimo kontuzji i po zaledwie dwutygodniowej przerwie między sezonami, to natężenie wytrzymali. Było jak w rodzinie i jak to w rodzinie zdarzały się wyjątki, które marudziły, ale generalnie wszyscy trzymaliśmy się razem. Żałuję tylko jednego - że mimo dobrego wyniku w pierwszym meczu, w rewanżu ze Steauą nie wykorzystaliśmy szansy na awans do Ligi Mistrzów.

- Jak pan myśli, czy gdyby koncern ITI nadal rządził w Legii to pan, a nie Henning Berg przygotowywałby zespół do rundy wiosennej?

- Wydaje mi się, że tak. Zatrudniał mnie były własciciel klubu, nasze relacje z panem Walterem zawsze były bardzo dobre. Nie zmieniło tego moje zwolnienie w 2010 roku. Zresztą, gdyby szef mnie nie cenił, to czy zaproponowałby mi powrót? 

- Po miesiącu na bezrobociu zaczyna panu brakować piłki? Jak wygląda dzień z życia Jana Urbana i czy telefony z propozycjami pracy już dzwonią?


- Wiem, że  kiedy liga się zacznie, tęsknota odezwie się ze zdwojoną siłą. Niemal od razu po rozstaniu z Legią miałem dwie oferty pracy w polskiej lidze, ale obie odrzuciłem. Teraz jest cisza, ale to dla klubów nie najlepszy moment na zmianę trenera. Nie wiercę się w fotelu co chwilę sprawdzając telefon. Spokojnie. Na razie odopoczywam z żoną w polskich górach, a w przyszłym tygodniu wyjeżdżamy do Hiszpanii.

- A w Primera Division sensacyjnym liderem jest niewiarygodne w tym sezonie Atletico Madryt. Myśli pan, że ten zespół może pokrzyżować szyki Bercelonie i Realowi i zdobyć mistrzostwo?

- Sądzę, że na zdetronizowanie możnych jest jeszcze dla Atletico za wcześnie, ale dzięki drużynie z Vicente Calderon liga jest zdecydowanie ciekawsza. Ich trener Diego Simeone, kiedy grał w piłkę, to  umierając na boisku, zabijał jeszcze przeciwnika. I ten swój charakter zaszczepił zawodnikom. Mogą zginąć, przegrać, ale nie pękną.

- Do podstawowego składu Malagi przebija się Bartłomiej Pawłowski. Do kraju docierają sprzeczne komunikaty na jego temat. Jak wygląda sytuacja, trener Berd Schuster chce Polaka w składzie, czy nasz pomocnik w czerwcu wróci do kraju?

- Szkoleniowcy różnie podchodzą do młodych, a do tego będących na wypożyczeniu zawodników. Bartek nie grał za wiele, dlatego wiosna pokaże jakie plany ma wobec niego Malaga. Gdyby chcieli się go pozbyć, to już w zimie byłby w Polsce. W Hiszpanii popytam na jego temat, bo chłopak umie grać w piłkę.

Najnowsze