Zaczęło się w strefie zamkniętej dla widzów, ale reporterzy "SE" podróżujący ze Zbyszkiem z Rosji mieli okazję to zobaczyć. Gdy mistrz olimpijski na 1500 m wychodził z samolotu, pod lotniskowym rękawem pojawił się wóz strażacki z Okęcia i obwieścił przyjazd dwukrotnego medalisty z Soczi kilkuminutową syreną.
- Ale numer, nie wiem, jak to zrobili, że urwali się ze służby - zastanawiał się bohater polskich panczenów. - To musiało zapaść na wysokim szczeblu, ale mamy dobre kontakty w straży - śmiał się prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego Kazimierz Kowalczyk.
Przeczytaj: Transfery 2014. Jakub Wawrzyniak odszedł z Legii Warszawa
Gdy Bródka wszedł do strefy odbioru bagażu, czekała na niego kolejna niespodzianka. Powitała go żona Agnieszka i córka Gabrysia. Już w hali przylotów czekali rodzice - Zbigniew i Halina, koledzy strażacy, orkiestra z Łowicza i tłum kibiców.
- Podczas biegu się nie denerwowałem, nogi ugięły się pode mną dopiero wtedy, gdy na podium usłyszałem Mazurka Dąbrowskiego, a teraz to ledwo stoję - mówił po wejściu na scenę Bródka, który zasłużył na urlop. - Do pracy w straży wracam 1 kwietnia. Brakuje mi już tego, bo to moja druga pasja i odskocznia od sportu - uśmiechał się złoty medalista z Soczi.
Wraz z nim do kraju wrócili koledzy z brązowej sztafety - Konrad Niedźwiedzki (29 l.) i Jan Szymański (25 l.), a także drużyna srebrnych pań: Katarzyna Bachleda-Curuś (34 l.), Katarzyna Woźniak (25 l.), Luiza Złotkowska (28 l.) i Natalia Czerwonka (26 l.).