Damien Perquis: Dzięki Polsce zacząłem nowe życie - WYWIAD

2011-09-10 6:00

Damien Perquis (27 l.) już w pierwszym meczu kadry pokazał, że będzie dużym wzmocnieniem. Francuz z polskimi korzeniami opowiada "Super Expressowi" o swoim debiucie.

"Super Express": - Pewnie mocno ci ulżyło po dobrym występie z Niemcami…

Damien Perquis: - Tak, jestem zadowolony, bo wcześniej element niepewności był. Z kolegami z kadry trenowałem raptem kilka razy, nie do końca miałem zaleczoną kontuzję, ale chciałem zagrać bez względu na wszystko. W sumie 8 lat trwała moja walka o uzyskanie polskiego obywatelstwa. Nie chciałem już dłużej czekać na debiut. Rodzina we Francji też nie.

- Kto oglądał twój występ? Bo na stadionie w Gdańsku nikogo z twoich bliskich nie było…

- Cała rodzina oglądała mecz w telewizji… niemieckiej, bo żaden z francuskich kanałów nie pokazywał tego spotkania. Najważniejsze, że mecz zobaczyła moja babcia. Dla niej to był szczególny moment, bo przecież gdyby nie ona, nie byłoby tematu mojej gry dla Polski. Była zadowolona, pochwaliła mnie. A już wkrótce czeka ją inny wyjątkowy moment. Po raz pierwszy w życiu przyjedzie do Polski. Nigdy tu nie była, urodziła się już we Francji. Organizuję jej przyjazd na mój kolejny mecz, będzie też zwiedzanie.

- Widać było, że próbujesz śpiewać polski hymn. Znasz już słowa?

- Nieźle znam refren, natomiast muszę doszlifować zwrotki. Podobnie jak cały język polski, bo jak najszybciej chcę być w stanie dogadać się z chłopakami…

- Kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, już sporo umiałeś, teraz na SMS-y odpisujesz po polsku...

- Od dość dawna mam regularne lekcje polskiego. Do tej pory było to dwa razy w tygodniu, ale po debiucie w kadrze postanowiłem zwiększyć dawkę. Będę się uczył co najmniej trzy razy, a może i więcej. No i wciąż mam okazję do rozmów po polsku w samolocie, bo na wyjazdowe mecze Sochaux latamy z kompanią lotniczą, w której pracują Polacy.

- Jak oceniasz polską reprezentację?

- Skoro potrafiliśmy nawiązać walkę z Niemcami i do wygranej z nimi zabrakło nam sekundy, to można być optymistą. Nie brakuje tu ciekawych graczy, a bramkarz jest niesamowity. Świetnie się gra ze świadomością, że za mną jest chłopak, który potrafi wyczyniać cuda. Za kilka lat Szczęsny może zostać najlepszym bramkarzem świata.

- Trener Sochaux powiedział nam, że jesteś pierwszy do ciężkiej pracy, ale też do żartów i kawałów. W kadrze też tak będzie?

- Na razie jest czas na ciężką pracę. Niedobrze by to wyglądało, gdybym zaraz po wejściu do drużyny zaczął się wygłupiać i robić kolegom kawały. Myślę, że zacznę tak po… dwudziestym meczu (śmiech).

- Ci, którzy cię znają, mówią, że jesteś urodzonym przywódcą. Widzisz się w roli lidera kadry?

- Najpierw muszę pokazać, że jestem przydatny na boisku, a dopiero potem będę mógł zabrać głos. Wszystko po kolei.

- Przywiozłeś z Polski jakieś pamiątki?

- Kiedy byłem tu po raz pierwszy, w maju, kupiłem moim dzieciom prezenty z symbolami Polski. Dla mnie najlepszym prezentem był za to sam debiut. Piękny nowy stadion, dobry mecz, fajne przyjęcie w zespole. Nigdy tego nie zapomnę. Jako Polak zacząłem nowe życie.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze