Wojciech Małecki: Wołają na mnie Robocop [WYWIAD]

2014-07-11 11:50

Mógł być niewidomy, sparaliżowany, a w najgorszym wypadku stracić życie. Bramkarz Korony Kielce Wojciech Małecki (24 l.) po straszliwym wypadku na boisku i skomplikowanej operacji wrócił do gry, musi jednak bronić w specjalnym kasku chroniącym głowę.

17 maja 2014 roku Małecki zapamięta do końca życia. Wtedy w 24. minucie meczu z Piastem Gliwice (0:1) kolanem w głowę uderzył go napastnik rywali Ruben Jurado. Poszkodowany piłkarz od razu został przewieziony do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego złamanie kości czołowej czaszki.

- Lekarze z kilku klinik odmówili przeprowadzenia zabiegu, uznając go za zbyt trudny do wykonania. Zespolenia kości podjęli się fachowcy z oddziału czaszkowo-szczękowego w krakowskim szpitalu Rydygiera. Operacja trwała trzy godziny - opowiada Małecki.

Śląsk Wrocław zmierzy się z Borussią Dortmund! Kiedy odbędzie się mecz?

Piłkarz jest szczęśliwy, bo wrócił do zdrowia i do piłki. Miał wielkie szczęście, bo gdyby kolano Jurado wylądowało kilka centymetrów wyżej, to… mógłby być kaleką. - Ruben przysłał mi SMS-a z zapewnieniami, że nie zaatakował mnie umyślnie, przeprosił i życzył wszystkiego najlepszego. Nie mam do niego pretensji - kwituje bramkarz.

Wojciech Małecki zaledwie sześć tygodni po operacji wrócił do gry.

- Proces zrastania kości to indywidualna sprawa. U mnie przebiegł wyjątkowo szybko. Co prawda na lewej półkuli, na wysokości chirurgicznego cięcia na łuku brwiowym nie mam jeszcze czucia, ale lekarze zapewniają, że to kwestia czasu, kiedy powróci - opowiada bramkarz.

Lekarze nakazali mu grę w specjalnym ochronnym kasku.

- W jego zdobyciu bardzo mi pomógł piłkarz ręczny Vive Kielce Karol Bielecki. To dzięki niemu mogę dalej uprawiać sport, Karol znalazł specjalistyczny sklep z kaskami do rugby. Zamówił i sprowadził dla mnie taki sprzęt dokładnie pod wymiar - dodaje Małecki.

Karol Bielecki, który sam w 2010 roku podczas meczu z Chorwacją na boisku stracił oko, bagatelizuje całą sprawę: - Nie ma o czym mówić, mogłem to pomogłem. Wojtek to fajny, utalentowany chłopak. Znamy się, bo kiedy Sławek Szmal brał udział w treningu piłkarzy Korony, to Wojtek bronił nasze rzuty - mówi nam "Kola".

- Karol jest za skromny. Ma swój ogromny udział w tym, że mogę znów walczyć o miejsce w bramce. - Teraz koledzy w drużynie mówią na mnie Cech, Robocop albo Blacha z powodu płytek wzmacniających kości czaszki. Ale to tak z sympatii - śmieje się Wojciech Małecki.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze