Legia Warszawa - Górnik Łęczna

i

Autor: CYFRASPORT

Plusy i minusy 4. kolejki Ekstraklasy

2014-08-12 15:59

Legia Warszawa zareagowała pozytywnie, w Lechu Poznań narodziło się nowe Super Duo, a królami ostatnich minut zostali - przynajmniej na tydzień - piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała. W weekend pojawił się również akcent komediowy. Zapewnili go nasi dzielni sędziowie. Zapraszamy na tradycyjne plusy i minusy 4. kolejki Ekstraklasy!

PLUSY

Warszawska Katiusza (Legia Warszawa - Górnik Łęczna 5:0)

W środku tygodnia mogli się poczuć jak przyszli polscy emeryci. Wyeliminowali Celtic Glasgow, obiecano im za to raj, a ostatecznie smutni panowie z międzynarodowej federacji posłali ich na grzyby. Wielu by się załamało.

Legioniści uznali, że lepiej jest odreagować. I zapewnili bombardowanie, jakie ostatni raz widziano w Polsce w okolicach Częstochowy podczas potopu szwedzkiego. Biedni łęcznianie mogli tylko potulnie wyciągać piłkę z siatki.

Legia będzie się odwoływać od decyzji UEFA

Duet marzeń z Poznania: Tomasz Kędziora i Łukasz Teodorczyk (Lechia Gdańsk - Lech Poznań 1:2)

Cztery minuty. Dwie identyczne akcje. Kędziora spojrzał w pole karne. Zacentrował. Teodorczyk nabiegł, wyskoczył i uderzył, a Dariusz Trela mógł się tylko bezradnie przyglądać jak Lech sięga na gorącym terenie w Gdańsku po 3 punkty. Momentami nawet zaczęliśmy podejrzewać obu panów o przygotowanie podobnego zagrania na treningu. Momentami. Potem przypomnieliśmy sobie ich niedawną potyczkę z islandzkimi wędkarzami. I wróciliśmy na ziemię.

Chłopcy Leszka Ojrzyńskiego grają do końca (Zawisza Bydgoszcz - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2)

Plus za wytrwałość. Piłkarze Podbeskidzia w Bydgoszczy nie mieli wiele do powiedzenia. Ich argumenty w niedzielne popołudnie kończyły się zwykle w okolicach własnej "szesnastki". A jednak to oni zabrali do Bielska-Białej trzy punkty po efektownej akcji w ostatniej minucie.

MINUSY

Sadajew terrorysta (Lechia Gdańsk - Lech Poznań 1:2)

Czasem nas zastanawia, po co piłkarz wychodzi na murawę nabuzowany, jakby przygotowywał się przynajmniej do zamachu terrorystycznego? Sadajewa w niedzielę nie interesowała piłka. Od pierwszych minut przyjął strategię na żółnierza radzieckiego z 1945 roku. W skrócie: bić, palić, mordować. Arbiter podziękował mu za współpracę po trzech kwadransach. Na szczęście wszyscy uczestniczy starcia w Gdańsku doczekali tego momentu w pełni sił witalnych.

Psuje z gwizdkiem

Najpierw w Krakowie arbiter liniowy skończył robotę po 94 minutach i zapomniał machnąć chorągiewką, chociaż połowa drużyny Cracovii znalazła się naprzeciw bramkarza Korony Kielce. Później na chwilę szaleństwa pozwolił sobie Mariusz Złotek. Karnego dla Górnika Zabrze podyktował za zagranie brzuchem, a przy trzeciej bramce straconej przez Jagiellonię nie raczył odgwizdać metrowego spalonego. Mamy nadzieję, że przynajmniej do domu dojechał szczęśliwie. Drzewo też przecież można czasami przegapić.

Mało? W pojedynku Wisły Kraków z Ruchem Chorzów pan Marcin Stefański na nowo wymyślił zasadę przywileju korzyści. W uproszczeniu: Mariusz Malinowski odbił ręką, Paweł Brożek trafił do siatki, więc krakowianie w nagrodę dostali rzut wolny. Salomon by tego nie wymyślił.

Siatkarz Krzysztof Ostrowski (GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 2:0)

Każdy doświadczył podobnego dnia. Zaczyna się poranną plamą od pasty do zębów na koszulce, a kończy w szpitalu, po spowodowaniu karambolu na przejściu dla pieszych w gminie Zajączek. Czego nie zrobisz, polegniesz. Ostrowski i tak miał szczęście. Na boisku w Bełchatowie przynajmniej nie zrobił sobie krzywdy. W trzy kwadranse zdążył tylko sprokurować dwie jedenastki za zagrania piłki ręką. Powinien w cuglach wygrać nasz cotygodniowy ranking, ale Błażej Telichowski jedną z nich zmarnował. Ot, zawodowa solidarność.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze