TADEUSZ PAWŁOWSKI

i

Autor: Tomasz Gola TADEUSZ PAWŁOWSKI

Ekstraklasa. Trener Śląska: Z alkomatem nie stoję! [WYWIAD]

2014-11-21 17:05

- Nie można myśleć non stop o piłce, w końcu jesteśmy normalnymi ludźmi i każdy miał kiedyś jakieś marzenia. Zawsze chciałem być gitarzystą rockowej kapeli - mówi trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski (61 l.). Szkoleniowiec wicelidera ekstraklasy opowiada "Super Expressowi" o kulisach z szatni zespołu oraz o tym, co by robił w życiu gdyby nie piłka nożna. Zdradza też plany dotyczące Sebastiana Mili.

"Super Express": - W reprezentacji pierwsze skrzypce gra Sebastian Mila, którego pan odbudował.

Tadeusz Pawłowski: - To była trudna dla mnie i dla niego droga, bo zaczęliśmy od spięcia. Pamiętam to jak dziś, we wtorek przyleciałem do Wrocławia, gdzie oficjalnie ogłoszono, że jestem trenerem. W środę na treningu Sebastian zgłosił kontuzję i powiedział, że dwa dni odpocznie i w sobotę zagra w meczu ligowym z Cracovią. Zdziwił się, gdy mu oznajmiłem, że widzę to inaczej.

- Jak wyglądała wasza rozmowa?

- Zaprosiłem go do swojego pokoju i rozmawiałem jak ojciec z synem. To była męska wymiana zdań. Gdy odebrałem mu opaskę kapitańską dąsał się może z dwa dni. Ale najważniejsze, że zrozumiał że chcę dla niego dobrze. Teraz jest jednym z najpopularniejszych piłkarzy w kraju, powstają o nim filmy i myślę, że można już mówić o "Milomanii".

Lechia Gdańsk chce kupić Sebastiana Milę!

- Przywróci mu pan opaskę kapitana?

- Chłop ma swoje lata, po co mu latanie po gabinetach prezesów i wykłócanie się o premie (śmiech)? Mówiąc poważnie, to nie wykluczam tego, ale na pewno nie teraz, gdy trwa sezon. Kapitanem jest Flavio Paixao, a gdy po kontuzji wróci jego brat Marco, to on dostanie opaskę.

- Wierzył pan, że Flavio godnie zastąpi kontuzjowanego brata?

- Nie wierzyłem, ja to... planowałem! Od początku byłem przekonany, że Flavio będzie lepszy od brata. Od razu przypomina mi się sytuacja, kiedy przez długi okres nie mógł strzelić bramki i na jeden z naszych treningów przyjechał na rowerze kibic, który zza płotu krzyczał do mnie "Wyrzuć go pan, on się do niczego nie nadaje!". Teraz, gdy spojrzę na klasyfikację strzelców Ekstraklasy (Flavio Paixao z 11. bramkami jest współliderem – red.) mogę się jedynie uśmiechnąć.

- Mimo problemów finansowych Śląsk jest wiceliderem ekstraklasy. W czym tkwi wasza tajemnica sukcesu?

- Mówię chłopcom, że jesteśmy najlepsi w Polsce i że gramy piłkę na światowym poziomie. Skoro gramy jak równy z równym z Legią, Wisłą czy Lechem to czego mamy się wstydzić?

- Stosuje pan nietypowe metody integracyjne. Kiedyś zabrał pan piłkarzy na grzyby.

- Piłkarze nazbierali pełne kosze grzybów i przy tym doskonale się bawili. Byliśmy też na kręglach, na strzelnicy i na rybach oraz w zoo. Namawiam ich, by na te spotkania zabierali swoje partnerki i dzieci, żebyśmy wszyscy mogli się lepiej poznać. Ma to ogromny wpływ na scementowanie zespołu.

- Zabrania pan czegoś piłkarzom?

- Nie pozwalam zawodnikom palić i pić w sytuacjach oficjalnych, czyli np. kiedy mają na sobie klubowy dres. Nie wnikam, co robią w domu, nie stoję też pod szatnią z alkomatem, nie obwąchuję piłkarzy i nie pytam się czy ktoś balował na mieście. Sam czasem ich namawiam, żeby wyszli i się rozerwali. To profesjonaliści, wiedzą, na co i kiedy mogą sobie pozwolić. Nie mam o co się martwić, bo widzę, że zawodnicy prowadzą się o wiele zdrowiej niż to było w moich czasach.

- Zabrał pan piłkarzy na ryby. Wędkuje pan czasami?

- To jedna z moich pasji! Wędkowanie pozwala mi się wyciszyć, co jest szczególnie ważne przy tak stresującej pracy. Nawet teraz przed meczem z Ruchem dowiedziałem się, że obok naszego hotelu jest jakiś staw. Od razu pomyślałem, żeby wziąć wędki, ale ostatecznie pomysł upadł (śmiech).

Ruch Chorzów bez ujemnych punktów!

- Jakie były pańskie dziecięce marzenia?

- Zawsze chciałem być... gitarzystą rockowym. Miałem nawet swoje "wiosło" i z kolegami założyliśmy zespół, który nazwaliśmy "Kruczersi", od ulicy Kruczej, przy której mieszkaliśmy. Wzorowaliśmy się na Beatelsach i Rolling Stonesach, ale kariery nie udało się zrobić bo wtedy ważniejsza była piłka. Byłem niedawno na koncercie Bajm, Perfectu, a niedługo idę na Kombii. Nie można skupiać tylko na piłce, w końcu jesteśmy też normalnymi ludźmi.

- Muzykę w szatni też pan wybiera?

- O tym decydują piłkarze. Oni wolą współczesne, ostre hity, a skoro to ich nakręca to nie przeszkadza mi to. Ostatnio po jednym z wygranych meczów podszedł do mnie Sebastian Mila, który koniecznie chciał mi puścić jeden utwór. Słucham, a tu "Gdzie się podziały tamte prywatki" Wojciecha Gąssowskiego. Może Seba chciał uczcić wygraną jakąś prywatką (śmiech)?

- Kiedyś chciał pan napisać książkę.

- W związku tym, że życie dopisuje kolejne rozdziały prace nad biografią zostały wstrzymane. Mam już pewien zarys, są nawet tytuły poszczególnych rozdziałów m.in. "Pierwsza miłość" czy "Gitara i śpiew". Nie mam kiedy pisać, teraz dodatkowo zacząłem naukę języka angielskiego. Może kiedyś zaśpiewam piosenkę po angielsku?

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze