Rafał Kosznik, Górnik Zabrze

i

Autor: CYFRASPORT Rafał Kosznik, Górnik Zabrze

Ekstraklasa: Sobotni koszmar. Górnik Zabrze pokonał Górnika Łęczna. Remis w Gdańsku

2015-02-21 19:06

Koszmarny początek sobotniej serii gier w Ekstraklasie. Senne popołudnie zagwarantowali nam piłkarze w Łęcznej i Zabrzu. Padł tylko jeden gol, a emocji i piłkarskich umiejętności było na obu stadionach mniej więcej tyle, ile na przeciętnym Orliku. Czas się chyba przyzwyczaić. Ciekawostki? Górnik Zabrze zbliżył się do czołówki walczącej o mistrzostwo Polski. O zgrozo.

Górnik Łęczna przegrał na swoim stadionie pierwszy raz od kwietnia zeszłego roku. Brzmi niewiarygodnie? Patrząc na sobotnie poczynania gospodarzy, trudno uwierzyć, że łęcznianie są w ogóle zespołem Ekstraklasy. W starciu z Górnikiem Zabrze wyglądali bowiem bardziej jak banda amatorów. Schematyczne ataki, powolne akcje i absolutny brak tempa. Zwłaszcza to ostatnie wręcz porażało.

Dwa gole Roberta Lewandowskiego! Przełamanie Polaka!

Zabrzanie? Niby podobni, ale jednak zupełnie inni. Zwycięstwo - dające coraz pewniejszy awans do czołowej ósemki Ekstraklasy - zapewnił Rafał Kosznik. Niedawny reprezentant Polski - taki dowcip - wykorzystał kontratak Roberta Jeża i trafił do pustej bramki gospodarzy.

Górnik Łęczna - Górnik Zabrze 0:1 (0:0)
Bramka:
Kosznik 77

Górnik Łęczna: Prusak - Mierzejewski, Bożić, Szmatiuk, Mraz - Bonin, Josu, Nowak, Rudik (84. Pruchnik), Bożok (36. Tanczyk) - Razulis (79. Hasani)

Górnik Zabrze: Steinbors - Danch, Magiera, Szeweluchin, Gergel - Madej (90. Skrzypczak), Grendel, Iwan (71. Jeż), Sobolewski, Kosznik - Łuczak

Drugie spotkanie? Odbyło się. W Gdańsku dopisali tylko kibice. Przybyło ich sporo - ponad 15 tysięcy. Biorąc pod uwagę, że w całej poprzedniej rundzie na obiekt w Zawiszy doczłapało się 10 tys. ludzi - a doliczmy do tego tradycyjne zawyżanie publiki, dziennikarzy, sponsorów, specjalnych gości prezesa - wyjdzie pewnie z połowa tego - podopieczni Mariusza Rumaka mogli poczuć się wyjątkowo.

Szkoda, że zapomnieli grać w piłkę. Jeszcze bardziej szkoda, że dokładnie ten sam problem zauważyliśmy u gospodarzy. Lechia właściwie nie zagrażała bramce Grzegorza Sandomierskiego. Plus meczu? Piotr Grzelczak. Za to, o czym już wspominaliśmy od dawna. Jak kopnie, to przynajmniej wie gdzie. Resztę o podobnie ambitne podejście do zawodu nie podejrzewamy.

Gdańszczanie do ósmego miejsca tracą w tym momencie cztery "oczka". Tydzień temu uznalibyśmy, że to tylko kwestia czasu, gdy dogonią czołówkę. Po dzisiejszym meczu nie bylibyśmy tego już tacy pewni. Zawisza? Biją rekord. Tak długo pod powierzchnią nie wytrzymał jeszcze nikt.

Lechia Gdańsk - Zawisza Bydgoszcz 0:0

Lechia: Mateusz Bąk - Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Mavroudis Bougaidis, Jakub Wawrzyniak - Daniel Łukasik, Mateusz Możdżeń (46. Ariel Borysiuk) - Maciej Makuszewski, Sebastian Mila (81. Piotr Wiśniewski), Piotr Grzelczak - Antonio Colak (75. Bruno Nazario)

Zawisza: Grzegorz Sandomierski - Jakub Wójcicki, Luka Marić, Andre Micael, Sebastian Ziajka - Kamil Drygas, Iwan Majewskij - Cornel Predescu (59. Giorgi Alawerdaszwili), Alvarinho (90. Jakub Świerczok), Sebastian Kamiński (74. Jakub Smektała) - Josip Barisić

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze