Czesław Michniewicz: O mistrzostwo Polski będą walczyły dwa kluby

2014-07-18 17:00

W nadchodzącym sezonie Ekstraklasy nic się nie zmieni, jeśli chodzi o walkę o mistrzostwo Polski. Karty znów będą rozdawać Legia Warszawa i Lech Poznań. Tak przynajmniej uważa trener Czesław Michniewicz. Kto stanie jeszcze na podium, kto będzie czarnym koniem? Zobaczcie, co powiedział nam były szkoleniowiec m.in. Lecha Poznań i Zagłębia Lubin.

Gwizdek24.pl: - Zacznijmy geograficznie od północy, czyli Lechii Gdańsk. Wielkie zakupy wzbudziły ogromne oczekiwania. Czy słusznie?

Czesław Michniewicz: - Lechia zrobiła bardzo głośne transfery, to fakt. Ale należy pamiętać, że transfery nie robią drużyny. Nie spowodują one, że nagle gdańszczanie włączą się do walki o mistrzostwo. Borysiuk, Łukasik czy Pawłowski to solidni zawodnicy, lecz nie zdominują ligi. Warto zauważyć natomiast, że sprowadzeni zawodnicy są młodzi i perspektywiczni. Oznacza to, że Lechia nie kupuje piłkarzy na teraz, ale myśli o przyszłości. To może zaprocentować. Nie do końca też wiadomo, jak będą prezentować się zawodnicy zagraniczni. Przy takiej ilości wzmocnień z pewnością trochę potrwa, zanim drużyna zacznie funkcjonować.

Zobacz też: Piłkarz Ekstraklasy spowodował wypadek. Był pod wpływem alkoholu

- Skoro jesteśmy przy transferach, jak Pan oceni wzmocnienia dwóch kandydatów do mistrzostwa - Legii Warszawa i Lecha Poznań?

- Legia kupiła solidnych ligowców, nie są to może zawodnicy, którzy wzmocnią zespół w walce o Ligę Mistrzów, ale z pewnością będą stanowić dobre uzupełnienie kadry zarówno w pucharach, jak i w lidze. Wydaje się, że to niezłe transfery, bo wszyscy przecież wiemy na co stać Arka Piecha czy Igora Lewczuka. Jeśli chodzi o Lecha to największym atutem kupionych zawodników jest to, że ich nie znamy. Osobiście uważam, że zakupy będą udane, bo Lech ma dobry skauting i z reguły trafia z transferami.

- A mimo to nie może nadal przełamać hegemonii Legii Warszawa... Czy coś wskazuje na to, by taki stan rzeczy sie zmienił?

- Lech z pewnością wyciągnie wnioski z poprzednich sezonów, w których dużo punktów tracił jesienią. Na wiosnę oczywiście można też walczyć, ale bez odpowiedniego bagażu punktowego zdobytego na jesieni trudno coś ugrać. Uważam, że w tym sezonie walka o mistrzostwo potrwa do samego końca, a różnice będą mniejsze niż w poprzednich rozgrywkach.

- Czyli Pana zdaniem mistrzem będzie ktoś z dwójki Legia - Lech, a kto za ich plecami?

- Szala zwycięstwa w lidze może się przechylić na jedną lub druga stronę, trudno wyrokować teraz kto wygra, tak samo jak trudno wytypować tego trzeciego. Myślę, że kilka zespołów powalczy o ostatnie miejsce podium: Wisła, Lechia, może Ruch.

- Ale czy Wisłę stać na taki wynik? Już w zeszłym sezonie nie dawało się im dużych szans nawet na czołową ósemkę, a teraz sytuacja wygląda jeszcze gorzej.

- To prawda, Franciszek Smuda ma wąską kadrę. Wielu juniorów trenuje z pierwszym zespołem, ale nie dlatego, że trener ich docenił, tylko z powodu braku innych możliwości. Patrząc na jego karierę można stwierdzić, że zawsze przychodził na gotowe, korzystał z ukształtowanych zawodników. Jeszcze za czasów Widzewa czy Legii kupował tych najlepszych. Teraz z tej zdolnej młodzieży musi sam wykreować liderów. To dla Smudy nowa sytuacja i nie wiadomo jak sobie poradzi. Trudno wyrokować, czy w ogóle będzie stawiał na tych niedoświadczonych zawodników, równie dobrze może stwierdzić, że nie są gotowi do gry na najwyższym poziomie.

Zobacz też: Mariusz Rumak dosiadł stalowego... rumaka [ZDJĘCIA]

- A dlaczego w czołówce widzi Pan też Ruch Chorzów? Ostatnie sezony to dla nich sinusoida, według której teraz akurat przypada chudy rok.

- Patrząc w przeszłość faktycznie można dostrzec pewną prawidłowość, że po jednym dobrym sezonie następuje bardzo słaby. Tak było w czasach Fornalika, tak może być teraz, bo ostatnie rozgrywki zakończyli na wysokim trzecim miejscu. Te słabe wyniki mają swoje źródło w tym, że Ruch musi sprzedawać, by zbilansować budżet. Jeżeli jednak sytuacja finansowa się nieco ustabilizuje, z klubu nie odejdą kolejni zawodnicy, to może uda się uniknąc takiego "zjazdu" jak w poprzednich latach.

- Postawę Ruchu czy Zawiszy w poprzednim sezonie można uznać za swego rodzaju niespodziankę. Kto może odegrać taką rolę w rozgrwkach 2014/2015?

- Myślę, że beniaminkowie. Górnik Łęczna i GKS Bełchatów to nie będą z pewnością chłopcy do bicia, obie drużyny mogą powalczyć o awans do grupy mistrzowskiej. Siłą Bełchatowa jest to, że wchodzą do Ekstraklasy niemal tym samym składem, w jakim spadli. Ich atutem będzie więc niewątpliwie zgranie. Jeśli chodzi o Łęczną, jak na beniaminka zrobili imponujące transfery, chodzi mi przede wszystkim o Rodicia i Kaźmierczaka. Niespodziankę może sprawić też Podbeskidzie, z którym zawsze trudno się gra.

- Do Podbeskidzia wrócił Robert Demjan, a w Ekstraklasie ponownie zagrają też m.in. Ariel Borysiuk, Piotr Celeban czy Bartłomiej Pawłowski. Do tej pory powroty niektórych piłkarzy do Polski były strzałami w dziesiątkę. Jak będzie tym razem?

- Trudno powiedzieć, natomiast pewne jest to, że ci zawodnicy mają inne spojrzenie, więcej pokory, doświadczenia. W zagranicznych klubach, gdzie nierzadko trzeba było walczyć nawet o meczową osiemnastkę, nauczyli się, że trzeba zasuwać na maksa od poniedziałku do piątku, by jak najlepiej pokazać się na treningu. To z pewnością sporo ich nauczyło, zmieniła się ich mentalność, co działa na plus. Demjana znam ze wspólnej pracy i wiem, że to chłopak bardzo skromny i ambitny, dlatego z całych sił będzie chciał podtrzymać dobre wrażenie, jakie zostawił po sobie w Polsce. Wierzę, że ponownie będzie w czołówce najlepszych strzelców.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze