Sylwia Gruchała

i

Autor: RED BULL

Sylwia Gruchała: Czas zejść ze sceny TYLKO U NAS, KORESPONDENCJA Z LONDYNU

2012-07-28 19:29

Miała być wspaniała walka o medal, ale Sylwia Gruchała (31 l.) odpadła już po pierwszej walce, przegrywając w 1/16 finału 8:9 z niżej od niej notowaną Japonką Kanae Ikehatą. A po tej przykrej klęsce ciężko było u niej doszukać się sportowej złości, z której zawsze słynęła. - To prawda - przyznała mi, gdy ją o to zapytałem. - Ja już chyba jestem za dojrzała na tę złość. Właśnie tej złości, która wcześniej mnie niosła, mi zabrakło.

Turniej florecistek zakończył się klęską również jej koleżanek. Martyna Synoradzka i Małgorzata Wojtkowiak też poległy już w pierwszych walkach. Jednak zdecydowanie największym rozczarowaniem było niepowodzenie Gruchały.

- Wydawało mi się, że jestem dobrze przygtowana - mówiła dwukrotna medalistka olimpijska z SydneyiI Aten. - Szkoda, ale trzeba umieć z pokorą podejść do porażki i docenić klasę przeciwnika. Akurat dzisiaj się tak stało, że rywalka była lepsza. Myślę, że po prostu muszę zejść z planszy i dać szansę innym. Dziękuję tym, którzy przez te lata byli ze mną - dodała.

To nie była już ta sama Sylwia Gruchała, która po klęscie 4 lata temu w Pekinie zaatakowała działaczy i trenera, zarzucając im brak profesjonalizmu. Pogodna, spokojna, w ogóle nie wyglądała na kogoś, kogo właśnie spotkało ogromne rozczarowanie.

- Rzeczywiście, kiedyś miałam w sobie więcej tej złości po porażakach. A trzeba ją mieć, jeśli się chce trenować dalej. Sport to wspaniała przygoda, ale czuję, że mam coś więcej do zrobienia w życiu. Jestem już na innym etapie życia. No słuchajce, jestem kobietą, nie jestem dziewczyną! - dodała z uśmiechem. - Dużo dobrego od życia dostałam. W dzieciństwie nie miałam szczęścia, długo byłam sama (matka florecistki wyjechała do USA, a ojciec zmarł, gdy miała 15 lat, red.), ale potem tylu wspaniałych ludzi spotkałam i za to jestem wdzięczna. Jestem szczęśliwa, mimo, że dziś przegrałam. Ta złość jest, ale już nie tak duża, jaka być powinna.

Przed Gruchałą jeszcze rywalizacja w turnieju drużynowym, 2 sierpnia. W 1/4 finału Polki zmierzą się z silną Francją i po tym, co pokazały w sobotę, ciężko się spodziewać zwycięstwa.

- Jużnie raz tak było, że przegrywałyśmy indywidualnie, a potem w turnieju drużynowym znajdowałyśmy dodatkową motywację i kończyło się medalem - zauważa Gruchała. - Przykro mi, że tak wyszło, ale dobrze, że chociaż tego dnia Sylwia Bogacka wystrzeliła i mamy srebro.

- Szkoda, że tylko jedna Sylwia wystrzeliła - zagadnęliśmy floresitkę.
- Szkoda, ale lepsza jedna Sylwia niż żadna - odparła z uśmiechem Gruchała.

Najnowsze