Otylia Jędrzejczak

i

Autor: Tomasz Radzik Otylia Jędrzejczak

Londyn 2012. Otylia Jędrzejczak: Pływałam pięknie, ale wolno WYWIAD

2012-08-03 11:51

Nie podjęłam jeszcze żadnej decyzji o końcu kariery i na pewno nie podejmę jej w Londynie. Muszę wejrzeć w siebie i wiedzieć, że jeśli odejdę, to nagle za miesiąc znów nie zatęsknię - mówi "Super Expressowi" Otylia Jędrzejczak (29 l.)

"Super Express": - Po półfinale na 200 m motylkiem cała Polska zobaczyła przed telewizorami zapłakaną Otylię i wyglądało to jak pożegnanie.

Otylia Jędrzejczak: - Tak, powiedziałam, że to moje ostatnie 200 metrów. Ale wy, dziennikarze wiecie, jak to jest, gdy sportowiec wychodzi z wody po nieudanym starcie na ważnej imprezie. Jest ma maksa wkurzony, te emocje sĄ ogromne. Po tym starcie nie spałam 40 godzin. Dopiero teraz udało mi się trochę przespać.

- To nieźle się trzymasz...

- Makijaż dużo robi (śmiech). A czy to koniec? Ja nie mogę już tutaj tak na szybko zamknąć etapu swojego życia, tych 23 lat pływania, czegoś co wciąż kocham. Choć faktycznie, zastanawiam się nad końcem kariery, bo te wyniki w Londynie nie były ani trochę adekwatne do włożonej w pracy. Te 2 ostatnie lata to była harówka, najpierw w USA, a potem w Hiszpanii, gdzie poleciałam, stawiając wszystko na jedną kartę. Większość finansowałam ze swoich pieniędzy. Na szczęście później zostałam włączona do Teamu Visa i to pozwoliło mi trochę odetchnąć.

- Trener Bartosz Kizierwoski podkreśla, że w tym czasie trenowałaś bardzo ciężko.

- Przez ten cały czas byłam skupiona tylko i wyłącznie na pływaniu i dziś zastanawiam się czy to nie był błąd. Może rzeczywiście potrzebuję czegoś, co byłoby nowym celem i wyzwaniem, a pływanie byłoby tylko z boku.

- Ale przecież pływania nie da się uprawiać na pół gwizdka, chcąc był na szczycie.

- To prawda. Dlatego jeżeli zdecyduję się kontynować karierę, to maksymalnie przez rok, do mistrzostw świata w Barcelonie. Na długofalową pracę czteroletnią już mnie nie stać.

- Po fatalnym występie w półfinale mówiłaś na gorąco, że nie wiesz co się stało. Teraz wiesz więcej?

- Nie wiem, cały czas nie wiem i boję się, że na to pytanie już sobie nie odpowiem. Próbowałam ten wyścig przeanalizować, ale drugiej połowy nawet nie pamiętam

- Trener Bartosz Kizierwowski powiedział, że ma do ciebie żal, że nie walczyłaś do końca.

- Tak, ale ja próbowałam walczyć, po prostu nie byłam w stanie tej walki podjąć. Na trenigach płynęłam dużo szybciej, nawet na rozgrzewce byłam szybsza. Te igrzyska będę analizować tylko do półfinału, bo ten finał to dla mnie taki wyścig, jakby go w ogóle nie było.

- Nie żałujesz teraz, po tym co się stało w Londynie, tej decyzji o powrocie do pływania po kilkuletniej przerwie?

- Nie, ani trochę. To była doskonała decyzja. W wieku 28 lat poprawiłam nawrót, start, wejście do wody, wszystkie drobne elementy. Technicznie pływam teraz lepiej, niż wtedy gdy zdobywałam medale i biłam rekordy. Śmieję się, że pływam pięknie, ale wolno (śmiech).

- Ale pytam cię nie jako sportowca, ale jako kobietę. Czy to nie były jednak w twoim życiu zmarnowane cztery lata? Zawsze marzyłaś o założeniu rodziny, chciałaś zacząć normalne życie...

- Nie ukrywam, że marzy mi się żeby pobyć w swoim mieszkaniu, przestać życ na walizkach, przed oczami mam piękny obrazek, że siędzę z chłopakiem i spędzamy razem czas. Ale nie żałuję tej decyzji. Jak teraz analizuje te 12 lat przygotowań do kolejnych czterech igrzysk, to powiem, że każdy z tych czteroletnich okresów był ważny i cenny, kształtując mnie jako człowieka. A te czwarte igrzyska pokazały mi, że jestem naprawdę wartościową osobą. Cudowne jest to, że ja po tym negatywnym starcie w Londynie poczułam dopiero, ile dobrego zrobiłam dla polskiego sportu i pływania. Ludzie mi to zaczęli uzmysławiać. Wcześniej miałam klapki na oczach, odrzucałam te myśli od siebie.

- Najpiękniejszy moment w karierze? Złoto w Atenach, rekord świata czy może zupełnie jakiś inny?

- Wszystkie te moment są wyjątkowe, bo włożyłam w nie bardzo dużo pracy i siebie. Ale zaskoczę pana i powiem, że najpiękniejszy moment był... po tym przegranym półfinale w Londynie. Były nerwy i wkurzenie, że dlaczego tak słabo, ale równocześnie poczułam niesamowity spokój, że zrobiłam swoje.

- Wiesz co będziesz robić, jeśli zakończysz karierę?

- Uwielbiam być cały czas w kontakcie z ludźmi, więc może coś w rodzaju pracy w PR, może jako rzecznik prasowy, a może jako trener. Uwielbiam przekazywać innym swoje doswiadczenia i to co życie mi dało. Teraz otwieram oczy na nowe horyzonty, wcześniej były wpatrzone tylko w ten słupek na końcu pływalni. Ale wie pan co jest najgorsze? Że ja cały czas to pływanie kocham. Gdybym go nie kochała, to bym powiedziała od razu koniec. Ostatni rok treningów z Bartkiem Kizierowskim był wspaniały. Przychodziłam na treningi i się uśmiechałam. I tym ciężej mi teraz z tego zrezygnować.

- Masz w kolekcji te wszystkie medale, ale z drugiej strony w Londynie ci nie wyszło. Czy jeśli powiesz dość, to z poczuciem spełnienia?

- Trudne pytanie. Każdy sportowiec popatrzy na mnie jak na głupią i powie: "No co ty, zwariowałaś? Czwarte igrzyska, tyle medali, a ty nie jesteś spełniona?" Ale przecież przyjechałam tutaj i celem był finał... Nie wiem. Na pewno jestem szczęśliwa. Ale czy jestem spełniona? Na to pytanie muszę sobie odpowiedzieć.

Rozmawiał w Londynie Michał Chojecki

Najnowsze