Krzysztof Zwarycz: Nie jestem KOKSIARZEM

2014-07-31 8:00

Nie zaprzepaściłbym tego, na co pracowałem całe życie. Niczego nie brałem! - zarzeka się Krzysztof Zwarycz (24 l.), w organizmie którego wykryto środki dopingujące. Jeden z najbardziej utalentowanych polskich sztangistów oskarżony jest o stosowanie hormonu wzrostu, a za korzystanie z zakazanych środków grożą mu 2 lata dyskwalifikacji.

"Super Express": - Stosowałeś zakazane środki?

Krzysztof Zwarycz: - Kiedy pojawiła się informacja o tym, że rzekomo zażywałem hormon wzrostu, zdębiałem. Zapewniam wszystkich, że nigdy niczego nie brałem! Nie mogę się pogodzić z tymi oszczerstwami i podjąłem już kroki, by bronić swojego dobrego imienia.

- Co zamierzasz zrobić?

- Zwróciłem się już do kancelarii prawnej, która będzie interweniować podczas komisji, rozpatrującej ewentualną dyskwalifikację. Jeśli decyzja będzie dla mnie negatywna i rzeczywiście będę musiał pauzować 2 lata, będziemy się odwoływać. Nie odpuszczę tak łatwo, bo wiem, że jestem niewinny.

Rekordowa dotacja dla Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów

- Masz jakieś dowody?

- Dostałem wyniki badań próbki A i B i w obu były... sprzeczne wyniki. Jedna wykazała, że zażywałem hormon wzrostu, druga, że jeszcze coś innego, więc sam już do końca nie wiem, o co jestem oskarżony.

- Szymon Kołecki sugeruje, że mogłeś zażyć niedozwolone środki podczas lutowego wyjazdu do USA. Związek nie mógł wtedy kontrolować, jakich odżywek używałeś.

- To był wyjazd prywatny, byłem tam dwa miesiące. Pracowałem, ale też trenowałem i fakt, brałem różne odżywki. Część przywiozłem z Polski, część nabyłem na miejscu, ale były to tylko aminokwasy, które przecież zakazane nie są.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze