Z chórem zjeździł już kawał świata. - Śpiewaliśmy we Francji, w Niemczech, we Włoszech, na Ukrainie, Litwie, Łotwie, Estonii... Śpiewamy pieśni ludowe, górnicze, sakralne, nawet mszę po łacinie - mówi. Z boksem nie ma kontaktu, ale lubi powspominać lata kariery. - Zawsze odczuwam dumę, gdy wracam pamięcią do igrzysk w Seulu, gdzie stałem na podium z Lennoxem Lewisem i Riddickiem Bowe'em, późniejszymi zawodowymi mistrzami świata. Szkoda, że do półfinałowej walki z Lewisem nie dopuścił mnie lekarz. Nie byłem bez szans, bo wcześniej w Warszawie na sparingach trochę go poobijałem - wspomina.
Ale być może wkrótce wróci do boksu. - Będę szkolił grupę dziewcząt, może dochowam się gwiazdy ringu - śmieje się Zarenkiewicz.