Bartłomiej Bonk

i

Autor: archiwum se.pl

Bartłomiej Bonk: To jest medal dla Julci [WYWIAD]

2013-10-29 5:00

Zdobył dla biało-czerwonych jedyny medal na mistrzostwach świata we Wrocławiu. - To jest medal dla Julci (11-miesięcznej córki, która urodziła się z niedotlenieniem mózgu - przyp. red.). Dziękuję kibicom za wsparcie, bo gdyby nie oni, nie wiem, czy podrzuciłbym decydujący ciężar 216 kilogramów. Na treningach nie podnosiłem w tym roku takich ciężarów. Więcej już nie mogłem - mówi Bartłomiej Bonk (29 l.).

"Super Express": - Uratował pan honor polskich ciężarowców...

Bartłomiej Bonk: - Nastawiłem się na wojnę, bo medali nikt nie daje za darmo. Pomogły mi determinacja i wola walki, to cechy wojownika. Nie wiedziałem, ile dźwignę, ale nie było opcji, bym się poddał.

- Podobno założył się pan, że mimo kłopotów treningowych, rodzinnych i zdrowotnych jednak zdobędzie pan medal…

- Tak, założyłem się z moim fizjoterapeutą, Krzysztofem Zwierzem. Ale to było w formie żartu. Chociaż... czułem, że jednak mogę dobrze wypaść. A skoro wygrałem, on będzie biegał bez koszulki po rynku w Opolu. Czekam, aż się ochłodzi....

Zobacz również: Podnoszenie ciężarów. Bonk zdobył medal dla córki

- Który medal trudniej było zdobyć: ten we Wrocławiu czy olimpijski, przed rokiem?

- Chyba jednak olimpijski, bo wtedy rywale atakowali mój wynik. A we Wrocławiu, gdy zakończyłem występy, w grze pozostali już tylko lepsi ode mnie, nie było takich nerwów. A poza tym igrzyska są raz na cztery lata.

- Czy coś panu przeszkadzało bezpośrednio przed startem, dolegliwości, nadwaga...?

- Kiedy zaczynałem trenować parę miesięcy temu, miałem… niedowagę, ważyłem tylko 98 kilo. A dolegliwości? Jak się dźwiga ciężary na takim poziomie, to nie ma dnia, żeby coś nie bolało.

- Więc pewnie teraz rzuci pan sztangę w kąt?

- O nie, są jeszcze ostatnie zawody ligowe. Nasz klub, Budowlani Opole, ma przewagę nad rywalami i musimy po raz kolejny zdobyć mistrzostwo.

Najnowsze